Podróżując – czy to dla przyjemności, czy w celach zawodowych staram się poznawać nowe miejsce przez jego smaki i kuchnię. Wpaść do zwykłego sklepu spożywczego, do hali targowej lub na bazar. Odwiedzić polecane przez przypadkowo poznanych tubylców miejsca.
Wypełniwszy zawodowe obowiązki, miałam ostatnio okazje pokosztować Kanady, a dokładnie Toronto. Jak inne duże miasta, i to od dawna przyciągało imigrantów, którzy przywozili ze sobą tradycje i smaki z odległych krajów. W efekcie w Toronto – obok typowo kanadyjskich przysmaków – można zjeść i wyborne dim-sumy, zupę pho, francuskie crepes, linguine z małżami czy wreszcie ruskie pierogi. Nic tylko wybierać.

Podczas spaceru do Chinatown móżna odnieść wrażenie, że wraz z przejściem przez ulice przeniosło się na drugi koniec świata. Szyldy z chińskimi napisami, sklepiki oferujące suszone różności (grzyby, kawałki ryb, owoce morza, zioła, korzonki – czego dusza zapragnie) oraz „artykuły za 99 centów”, budki z „bubble green tea”, zieleniaki z egzotycznymi warzywami i przekąskami.

Co ciekawe, w pewnym momencie wystarczy skręcić w jedną z bocznych uliczek, by trafić do zupełnie innego świata – przywodzącej na myśl czasy hipisów dzielnicy Kensington Market. Tu, w wiktoriańskich, kolorowych szeregowcach ulokowały się second-handy, galerie z ręcznie wykonana biżuteria i dodatkami, kafejki oraz małe knajpki i kafejki.

W Miss Cora’s Kitchen można skosztować najróżniejszych babeczek z kolorowymi lukrami, olbrzymich ciastek i brownies.

Nieco dalej znajduje się sklep z serami z różnych zakątków świata (były nawet serki topione z Polski). Są piekarnie, warzywniaki, sklep z przyprawami oraz różnymi suszonymi produktami, w którym Ķóżna kupić świeżo robione masło orzechowe. Przed jednym ze sklepów rybnych, przy wysypanym lodem stoliku, właściciel otwierał na poczekaniu ostrygi i serwował je klientom (3 sztuki za 5 dolarów).

Miejscem, które każdy smakosz powinien w Toronto odwiedzić jest St Lawrence Market, czyli miejski targ spożywczy.Tak naprawdę mieści się on w dwóch budynkach – w zabytkowej hali ulokowały się sklepiki i knajpki, w drugim, nowszym swoje produkty sprzeają lokalni farmerzy. Targ jest czynny od wtorku do soboty włącznie, a w niedzielę w hali „farmerskiej” rozklada się pchli targ ze starociami.

Z zabytkowej hali naprawdę móżna by nie wychodzić godzinami, zwłąszcza, że co rusz nadarza się oakzja, by skosztować czegoś dobrego. Jest tu kilka piekarni (np. St Urbain Bagel, specjalizującasię, jak wskazuje nazwa, w bajglach wszelkich odmian – z siemieniem lnianym, orzechami, z ciasta na pumpernikiel etc), sklepy z serami (np. stoisko Chrisa, z który zrobił mi krótki wykład z różnic między chadderami brytyjskimi a kanadyjskimi), stosika rzeźników i z rybami. Są też specjalistyczne perełki, np. sklepik z ryżami, z kawiorami, z kiełkami oraz …musztardownia Antona Kozlika. Założona w 1948 roku, obecnie, po tym jak Anton odszedł na emeryturę, jest prowadzona przez Jeremy’ego. Frima produkuje niemal 40 (!) różnych rodzajów musztardy – np. z syropem klonowym, grubomielona z whisky, z estragonem, z chrzanem, xxx- superrr ostrą, z żurawinami, wędzona („To chyba moja ulubiona, smaruje nią niemal wszystko” – doradzała mi w wyborze ekspedientka)…Trudno odejść z jednym słoiczkiem, czy choćby zawęzić swój wybór do dwóch czy trzech.

Oczywiście na targu można nie tylko zrobić zakupy, ale i smacznie zjeść. Choćby świeżo przygotowanego steka, tara z tuńczyka czy mule podane z pikantnym pomidorowym sosie.A na deser małe pasta de nata z kremem jajeczno-waniliowym…i można ziwedzać dalej.

Świetne zdjęcia 🙂
PolubieniePolubienie
Joanno – dziękuję! (zwłąszcza, że to pierwsze potyczki z nowym sprzętem, z którym dopiero się poznajemy;-)
PolubieniePolubienie
aż chciałoby się tam być choć przez chwilę…
PolubieniePolubienie
Byłam tam ostatni raz 10 lat temu, z pewnością wiele się zmieniło. W Toronto jadłam najlepszą chińszczyznę w swoim życiu, sałatkę szopską (lepszą niż w Bułgarii) i pierwszego w życiu homara. Aż mi się łezka w oku zakręciła.
PolubieniePolubienie
Ano: pierwszy homar – to jest wspomnienie!
PolubieniePolubienie
Dzis w Lawrence jedna ostryga kosztuje $2.50 + tax.
PolubieniePolubienie
Dzis w Lawrence jedna ostryga kosztuje $2.50 + tax. Ceny sie zmienily kolosalnie a sklepikarze winduja ceny jak tylko moga. To juz nie to co bylo kiedys. Mieszkam tutaj to wiem.
PolubieniePolubienie
Cóż, minęło siedem lat. Choć nadal cena ostryg korzystniejsza niż w większości miejsc w Polsce;-)
PolubieniePolubienie
Do Lawrence ma bardzo blisko. Mieszkam w okolicy ale to juz nie to co kiedys.
PolubieniePolubienie