Lubie miejsca, po wejściu do których ma się wrażenie, ze oto w mgnieniu oka przeniosło się do innego miasta czy kraju. Choćby na niby i nie na 100 procent. Takim miejscem jest dla mnie Cafe Vincent – piekarnio-ciastkarnio-kawiarenka, działająca od jakiegoś czasu na warszawskim Nowym Świecie*.
Nie ma tu dużo wolnego miejsca, a każdy skrawek wolnej przestrzeni skrzętnie wypełniają kosze z pieczywem, gablota z ciastkami i quiche’ami oraz chwiejące się stoliczki i krzesła. Panie w brązowych, omączonych fartuszkach uwijają się za ladą, a przez korytarzyk można podjerzeć, co dzieje się na zapleczu.
To, że wyjdę z Vincenta z bagietką (najchętniej szpiczastymi „francuskimi” lub „paryżanką”) jest pewne. Nie przypominają „styropianowych” niby-bagietek, nie tracą świeżości w trzy sekundy, a chrupiąca skórka skrywa miękki, konkretny miąższ, który aż prosi się o warstewkę solonego masła. Ale co jeszcze? Może klasyka – pain au chocolate lub zawijas z budyniem i rodzynkami? Albo croissant z migdałowym nadzieniem? Jeśli ma czas, to chętnie wgramolę się na antresole z ćwiartką Tarte Tatin z równo ułożonymi ósemkami karmelizowanych jabłek (jeśli czas ma także mama, dla niej wezmę mus pistacjowy).
Pewnie niektórzy zarzuca, że Vincent tylko udaje Paryż, że tamtejsze bagietki smakują inaczej. A niechby nawet. Ja i tak wrócę po swoja „paryżankę”.
*Cafe Vincent
ul. Nowy Świat 64
(od bladego świtu, praktycznie)
oraz
CH Arkadia
al. Jana Pawła II 82
Ja też lubię 🙂 Chyba za rzadko tam chodzę. Szczęśliwego Nowego Roku, Małgosiu!
PolubieniePolubienie
Dziekuję Lisko za zyczenia:-) Ja pewnie bym bywała częściej, gdyby Nowy Świat był nieco bliżej “mojej” części miasta
PolubieniePolubienie
Och, to moje ulubione miejsce na Nowym Świecie! Jak bardzo komfortowo się tam czuję, nie potrafię opisać…
PolubieniePolubienie
wszystko wygląda niesamowicie!
PolubieniePolubienie
A ja przełamię tę falę zachwytów- nie zapałałam miłością do tego miejsca. Niewątpliwie ma swoje plusy- jest w końcu kawiarnią/piekarnią/cukiernią na glównym turystyczno-niedzielnym deptaku Warszawy. Lepsze to niż kolejny nikomu nie potrzebny sklep z butami albo jakimiś ciuchami. Popieram powstawanie knajpek, ogródków, miejsc do spędzania sobotniego przedpołudnia z kawką i gazetą. Jednak Vincent jest poporostu…za bardzo. Za bardzo udają francuską piekarnię, panie obsługujące są za bardzo nadmuchane i kiedy zwróci im się uwagę, że zamawiało się co innego- robią wielkie oczy i naburmuszają się, a ceny…cóż- nawet jak na taką lokalizację- kosmicznie niewspółmierne do ekwiwalentnego produktu. Gdyby w ich briszkach naprawdę była magia, byłabym gotowa przepłacić podwójnie średnią cenę z cukierni (tak jak ma to miejsce np w Słodkim-słonym na Mokotowskiej czy w Malinovej za lody, są poprostu tego warte). Ale w przypadku Vincenta, nie widzę powodu. Dodatkowo dostają u mnie minusa za otworzenie kolejnego lokalu przy głownym wejściu w centrum Arkadia, gdzie totalnie brak klkimatu i całej tej otoczki francuskiej uliczki.
PolubieniePolubienie
cocoLuno: dziękuję za Twój komentarz, bo wychodzę z założenia, że każda opinia jest cenna, a uwagi powinny działać motywująco i prowadzić do poprawy. Oczywiście, Vincent to konwencja i raczej nie powinno się wychodzić z założenia, że tak wygląda typowa boulangerie we Francji, ale raczej przyjmowować ją jako wyobrażenie o boulangerie. To stylizacja i chyba tak Vincenta należy traktować. Na szczęście nie ma tu mini-wież Eiffle’a i innych francuskich akcentów i mi taka stylizacja nie przeszkadza (choć poobtłukiwane klosze lamp można by jednak wymienić;-). Co do cen – owszem, bagietka kosztujetu dwa razy więcej, niż w supermarkecie (czyli 4-5 zł), ale jednak jest to nieco inne pieczywo. Jeśli chodzi np. o kanapki czy słodkie tarty do jedzenia na miejscu, przy stoliku, to uważam, że nie odbiegają one ceną od tych oferowanych w sąsiednich sieciówkach (a kanapki moim zdaniem są zdecydowanie lepsze;-).
Tu mała dygresja – gdy swego czasu byłam w Japonii, panowała tam akurat (a może panuje nadal) moda na francuskie piekarenko-ciastkarnie. I większość z nich była chyba jeszcze bardziej, niż Vincent, bo miłe panie ekspedientki witały klientów „Bonjour” (w pierwszym odruchu nie wiedziałam, czy odpowiedzieć pani po francusku, japońsku, angielsku czy może po polsku;-). Ale croissanty były tam perfekcyjne.
Dygresja dwa – ostatnio byłam w Słodkim Słonym, odwiedzanym co jakiś czas od dobrych kilku lat i niestety sromotnie się zawiodłam (np. zamiast lekkiego kremu – masa z posłodzonej margaryny, a cena niestety ta sama).
PolubieniePolubienie
Ja też bardzo lubię Vincenta, tamtejsze wypieki i klimat Nowego Światu w letni weekend, gdy ulica jest zamknięta dla ruchu i można sobie usiąść przy stoliku na zewnątrz i zajadając ciastko, pogapić się na przechodniów. Moja ulubiona pozycja stamtąd to tarta Tatin, koniecznie z dodatkiem bitej śmietany, która świetnie równoważy kwaskowy smak jabłek. Nadmuchania ekspedientek nie zauważyłam. Jeśli chodzi o bagietki, lepiej smakują mi z Saint Honore, choć całokształtowo Vincenta cenię wyżej.
Vincent w Arkadii to już nie to – brak klimatu, mniejszy wybór słodkości i ciastka jakby mniej świeże. Wczoraj właśnie tam byłam, obejrzałam słodkości, sprawiły na mnie wrażenie trochę zleżałych, więc niczego nie kupiłam – na ciastko zdecydowałam się w innej kafejce. Ceny ciastek u Vincenta są moim zdaniem trochę za wysokie. W pewnym momencie, jak sobie pomyślałam, że za porcję tarty Tatin u Vincenta z bitą śmietaną trzeba zapłacić 15 złotych, zaczęłam piec ją w domu. Konkurencja nie śpi i w innym miejscach można kupić coraz lepsze wyroby po rozsądniejszych cenach. Skoro wspomniano tu o Słodkim-Słonym, to ciekawostka: właśnie niedawno zauważyłam, że w Złotych Tarasach nie ma już stoiska tej cukiernio-kawiarni – w miejscu z wyrobami pani Gesslerowej jest teraz stoisko z muffinami. Minęły już czasy, że można windować niebotyczne ceny, bo konkurencja oferuje równie dobre wyroby po bardziej przystępnych cenach – polecam np. cukiernie Sowa – jest kilka punktów w Warszawie z bardzo dobrymi słodkościami w rozsądniejszych cenach.
PolubieniePolubienie
Witaj Haniu Kasiu! Dziękuje za komentarz. Oczywiście, Tarte najlepiej upiec samemu (zwłąszcza, ze tak dużo „zadymy” przy niej nie ma, a efekt – ach i och:-). Słodkiego Słonego w Złotych Termosach zastąpiły chyba Lola’s Cupcakes (w oryginale mieszczą się Jasnej albo Szpitalnej), ale nie próbowałam.
PolubieniePolubienie
Wow, zaśliniłam się… Fantastyczne!
PolubieniePolubienie
Tak, rzeczywiście są tam teraz Lola’s Cupcakes. Też nie spróbowałam, bo muffiny nie są moim ulubionym rodzajem wypieków, ale trzeba przyznać, że we wspomnianym stoisku ładnie i kolorowo się prezentują.
Jeszcze jedna uwaga w sprawie Vincenta – też lubię kanapki od nich, ale zauważyłam, że do przesady oszczędzają na maśle. Skoro w kanapce są dodatki wysokiej jakości, np. szynka długodojrzewająca, to na tak w sumie tanim dodatku jak masło nie powinni aźż tak bardzo oszczędzać. Skoro już się płaci sporą kwotę za kanapkę, chciałoby się mieć produkt w pełni wysokojakościowy a nie suchą bagietkę ledwo pomazaną masłem. Rozumiem, że niektórzy się odchudzają, ale bez przesady. Dla odchudzających się można mieć w ofercie kanapkę light z zamiennikiem masła.
PolubieniePolubienie
można w domu upiec tartę, można zrobić cud kanapkę, ale czasami lubię posiedzieć w takim miejscu, jak Vicent. Klimatycznie, ciasno, pachnąco, gwarnie, parysko;)…Jakieś małe przyjemności trzeba mieć;))
PolubieniePolubienie
Też uwielbiam Vincenta, i co prawda ten w Arkadii to „nie to samo”, ale za to blisko. I mogę po pracy wjechać po bagietkę bez większego problemu.
Co do kanapek – mam wrażenie, że nie ma w nich masła, bo zamiast masła stosują oliwę albo pesto, zależnie od składu. Przynajmniej ja tak zawsze trafiałam 🙂
PolubieniePolubienie
Byłam tam, zabrałam mnie moja przyjaciółka Warszawianka. Cudnie. Inny klimat, piękne zapachy… SIedziałysmy przy kawie i skubałyśmy migdałowe croissanty – niebo! Swoją drogą te croissanty z postu wyżej (od Klotyldy) sobie zapamiętam, bo pięknie mi pasują na sobotnie śniadanie.
POzdrawiam ciepło 🙂
PolubieniePolubienie
Ja bardzo lubię Vincenta. I to zarówno tego na Nowym Świecie jak i tego w Arkadii. Może w centrum handlowym nie ma klimatu, ale bułki np z pasztetem czy sałatki są pierwszorzędne. Jak już muszę zjeść coś w Arkadii to Cafe Vincent jest najlepszym wyborem.
PolubieniePolubienie