Trzy dni na Paryż to zdecydowanie zbyt mało. Gdy siedziałam w fotelu samolotu, szykując się do odlotu, przez myśli zaczęły mi przelatywać miejsca, których nie zdążyłam odwiedzić, smakołyków, których nie zdążyłam spróbować, rzeczy, których nie zdążyłam kupić. Na szczęście, Paryz nie jest tak daleko.
Gdy byłam mała, przyjeżdżaliśmy tu z rodzicami niemal co rok – co roku były lody w ogrodzie Luksemburskim, crepes z nutellą na drugie śniadanie, a tuz przed wyjazdem – zakupy w sklepie papierniczym Gibert, który wydawał mi się wtedy ołówkowo-kredkowym rajem.
Tym razem, po latach, tylko na trzy dni. Z listą (nierealnie długą) adresów, które koniecznie muszę sprawdzić). Na pierwszy dzień wybrałam cukiernie.

Pierwszy przystanek –Laduree i jego makaroniki. Odwiedziłam sklepik mieszczący się przy Rue Bonaparte 21. Na pierwszy rzut oka wydaje sęe niepozorny i mały, zajmujący jedynie róg starej kamienicy. Jednak w środku, prósz stoiska z ciastkami i makaronikami, znajdują się jeszcze dwie kawiarniane sale (w tym jedna utrzymana w kolonialnym stylu) oraz oczywiście sklepik z około-Laduree’owymi pamiątkami – świeczkami pachnącymi ciastkami, breloczkami w kształcie macarons. Nie ma co ukrywać, że Laduree to już poniekąd atrakcja turystyczna.
nego takim samym nadzieniem.

Kupiwszy makaroniki idę dalej, na Rue Bonaparte 72. Tu mieści się cukiernia Pierre’a Herme. Utrzymana w zupełnie innym stylu, niż Laduree, także słynie z makaroników, z zwłaszcza tymi „sezonowymi”. Pierre Herme to także słynne makaroniki Isphahan, o smaku róży i malin. To samo, charakterystyczne dla Herme zestawienie saków można znaleźć w ciastku z dużego makaronika przekładanego kremem mascarpone z kandyzowanymi płatkami róż i malinami oraz ciastku Paris-Brest, z ciasta ptysiowego przełożonego tym samym nadzieniem. Ciastko było rewelacyjne.

Kolejny przystanek – cukiernia Sadaharu Aokiego, japońskiego cukiernika, który chętnie łączy japońskie smaki (np. matchę oraz inne herbaty) z francuska tradycja cukierniczą. Sklepik Aokiego przy Rue de Vaugirard 35 jest zupełnym przeciwieństwem Laduree. Zamiast atmosfery starej elegancji i nutki przepychu, kelnerów ubranych w szare surduty i ciastek piętrzących się na szklanych regałach o kutych nóżkach – białe, minimalistyczne wnętrze, ciastka wyłożone w prostych gablotach i panie ubrane w czarne, żakieciki. Aoki słynie przede wszystkim z rzeczy czekoladowych – podłużnych czekoladek pomalowanych intensywnymi polewami oraz chocorons – makaroników oblanych czekoladą.
Inne miejsce, które warto odwiedzić – choćby tylko dla samych wnętrz to Patisserie Des Reves, gdzie ciastka prezentowane są pod szklanymi kloszami niczym rzadkie okazy orchidei. Warto siw także wybrać do salonu Hugo et Victor po czekoladki Spheres.
A Wy macie ulubione słodkie miejsca w Paryżu? Jeśli tak, zachęcam do zostawiania podpowiedzi w komenatrzach.
Patisserie des Reves to faktycznie bajeczne miejsce. Lubie tez Angeline na Rivoli, zaraz obok ogrodow Tuileries. W ogole do Paryza mam slabosc, a juz wiosna zwlaszcza.
PolubieniePolubienie
Jak miło jest popatrzeć na znajome miejsca i słodkości. Dobrze, że takie miasta jak Paryż istnieją.
PolubieniePolubienie
Och jeszcze niedawno ja snułam opowieści o makaronikach Sadaharu Aokiego 🙂 bardzo tu u Ciebie smakowicie Minta 🙂 a fascynacje paryskie podzielam jak najbardziej. Ja wciąż mam nadzieję na Paryż w jesiennych barwach w tym roku.
Zasyłam serdeczności 🙂
PolubieniePolubienie
Strasznie dziękuję za ten wpis. Mam jego jedną książkę Chocolate a teraz idzie do mnie druga Desserts. Nie wiem, czy coś z tych książek ugotuję, ale samo czytanie i oglądanie zdjęć, jest już dużą przyjemnością. pozdrawiam
PolubieniePolubienie
ach… zazdroszczę tych słodkości 🙂
PolubieniePolubienie
Pierre Herme, ech… Na co dzień żyję czekoladą, więc powinny mnie ekscytować raczej czekoladki lub makaroniki od Pierre’a, ale kiedy poczułem zapach herbaty Earl Grey z fiołkami odpłynąłem w jakiś świat najzupełniej nieziemski. Teraz nie mogę się doczekać okazji do wizyty w Paryżu, Londynie lub Tokio, gdzie Herme ma sklepy 🙂
PolubieniePolubienie
Małgosiu, odkryłam Twój blog i pochłaniam wpisy i piękne zdjęcia. Nad wpisami o Paryżu wprost leci mi ślinka. Polecam książkę Amy Thomas, Paryż mój słodki. Po lekturze tej książki biegałam po tym pięknym mieście od jednej manufaktury czekoladek do drugiej i w ramach prezentu urodzinowego zapisałam się na lekcję gotowania do La Cuisine Paris. Przepisem na tartę prowansalską i tartę z jabłkami chętnie się podzielę:-)
PolubieniePolubienie