Do tego sklepu trafiłam ostatniego dnia pobytu w Paryżu. Ociekając deszczem* stanęłam przed drzwiami sklepiku Goumanyat et Son Royaume, ukrytego w bocznej uliczce Marais. Zgodnie z instrukcją nacisnęłam przycisk dzwonka i po sekundzie byłam już w ciepłym, suchym wnętrzu wypełnionym zapachami przypraw z całego świata.
Sklep prowadzi dzisiaj Jean-Marie Thiercelin, handlarz przypraw w szóstym pokoleniu.

Po prawej część z herbatami i ekspozycja wanilii, po lewej – regał z esencjami i aromatyzowanymi cukrami i stół zastawiony olbrzymimi słojami z przyprawami, czekającymi, by je powąchać.
Od ich różnorodności może dosłownie przyprawić o zawroty głowy (zwłaszcza, gdy za mocno zaciągniemy się zapachem sproszkowanego chili). W sklepiku można kupić „czyste” przyprawy: estragonem, kuminem, pieprzem (m.in. pieprzem jamajskim, z Tasmanii oraz indonezyjskim pieprzem długim) ale też firmowe mieszanki, stworzone z myślą o konkretnych potrawach (foie gras, japoński grill) czy inspirowane kuchniami świata, np. „Faraon” z ziarnami sezamu czy „Słońce Lewantu” z czerwonym pieprzem. Co do czego? Tu rada służył sprzedawca, pojawiający się znikąd i przyciszonym głosem opowiadający o składnikach i mniej oczywistych zastosowaniach mieszanek.

Na samym końcu, tuż przy ladzie – kredens z szafranem. To właśnie po irański szafran zaglądają tu podobno Alain Ducasse, Pierre Gagnaire czy Helene Darroze. Prócz samych pręcików obklejonych złoto-pomarańczowym pyłkiem, w sklepiku można kupić i sól szafranową, cukier szafranowy czy likier najdroższą przyprawą świata.
Podjęcie decyzji, co chce zabrać do domu, zajęło mi dobre pół godziny. Gdy okazało się, że wybranej przeze mnie mieszanki „Tysiąc i jedna noc”, z kuminem i płatkami róży) nie ma w przypisanej mu szufladce w jednej z bibliotecznych szafek, sprzedawca zadzwonił gdzieś, powiedział kilka słów w języku Moliera, a po chwili, spod podłogi wyjechała malutka winda z kolejną porcją przypraw.
Jeśli będziecie w Paryżu – wstąpcie. Choćby tylko po to, by powąchać skarbów kryjących się w słoikach i pogawędzić ze sprzedawcą.

Goumanyat & Son Royaume
3, rue Dupuis 3rd Arrondissement
75003 Paris
* pewnie doszłabym do sklepu w lepszym stanie, gdyby nie przystanek na tagine na Le Marche des Enfants Rouges.

Paryż pachnie cudownie! Dawno nie byłam,ale jeszcze pamiętam jego zapach…
PolubieniePolubienie
eh, ten tagine, pewnei równie pachnący..
PolubieniePolubienie
Cudowne 🙂 W Krakowie też jest Pan, który tak właśnie godzinami potrafi opowiadać o przyprawach, na razie jeszcze nie ma wielkiego pachnącego sklepu, za to równie pachnący kramik na Starym Kleparzu 🙂
PolubieniePolubienie
Uwielbiam takie miejsca. Adresy takich sklepików to perełki. Na pewno odwiędzę podczas następnej podróży do Paryża. Dziękuję za namiary.
PolubieniePolubienie
Proszę:-) I jeśli tez masz jakieś adresy-perełki , którymi chciałabyś się podzielić, to chętnie przyjmę:-)
PolubieniePolubienie
Dziękuję za te namiary. Kocham przyprawy, kocham je wąchać i oglądać. Na pewno wybiorę się do tego sklepiku, kiedy znów będzie mi dane trafić do Paryża.
Przy okazji – kiedyś gdzieś chyba właśnie na Marais trafiłam do sklepiku z miodem. To było królestwo miodu, smaki i kolory o których mi się nie śniło. Ale zupełnie nie pamiętam, jak tam trafić, czy nawet jak się nazywało. Masz może jakiś pomysł…?
PolubieniePolubienie