Dużo się dzieje, stąd i mniej postów. Ale o tym nie napisać byłoby nie sposób. W minionym tygodniu zrobiłam sobie mały wypad do Poznania, na odbywający się tam Festiwal Transatlantyk, a dokładnie cykl Kina Kulinarnego. Program Kina Kulinarnego powstał we współpracy z berlińskim festiwalem filmowym Berlinale, a jego koncepcja jest niezwykle apetyczna – najpierw film, a potem kolacja inspirowana prezentowany obrazem. Stworzenie menu powierzono Wojciechowi Modestowi Amaro, więc już tkwiąc w korku przed autostradą A2 zastanawiałam się nad niespodziankami, jakie czekają mnie w nagrodę po niezbyt sympatycznej podróży.

Miałam przyjemność wziąć udział w dwóch pokazach (całe Kino Kulinarne trwało pięć dni) – koreańskiego filmu „Przepis” oraz argentyńskiej produkcji „W poszukiwaniu straconego smaku”. Pierwszy film, „Przepis„, był bajkowy, trochę cukierkowy, a w zestawieniu z pokazywanym dzień wcześniej „Food Inc.” musiał wydać się lekki niczym piórko. Na dzień dobry mamy egzekucję wielokrotnego mordercy i uciekiniera, który wpadł w ręce policji nad miską doenjang jjigae – tradycyjnego gulaszu na paście sojowej i właśnie tej potrawy domagał się w swoim ostatnim życzeniu. Sam film opowiada o poszukiwaniach przepisu na idealny gulasz, których podjął się telewizyjny reporter. Historia jego śledztwa przeplata się z historią nieszczęśliwej miłości młodej mistrzyni przyrządzania pasty sojowej doenjang oraz winiarza.

Równie bajkowa, co opowieść o parze kochanków była kolacja zaserwowana przez Amaro. Motywem łączącym dania była sól w różnych smakach (waniliowa, kokosowo-limonkowa, wędzona), bo właśnie idealnie czysta sól stanowiła jeden ze składników perfekcyjnego gulaszu. W menu znalazły się m.in pstrąg sous vide z listkami szczawiku i solą morską z Clifford Bay, steak z oliwą rozmarynową i jagodami oraz „dymiący” (od ciekłego azotu użytego do zamrażania lodów) deser czekoladowy. Choć menu samo w sobie było intrygujące, to sam wieczór był tym bardziej ekscytujący, że dania przygotowywano na scenie, tuż przy naszych stołach. Jak kulinarne kino, to kulinarne kino.

Drugi wieczór to film „W poszukiwaniu straconego smaku” – historia sommeliera (jak najbardziej realnej postaci, nota bene obecnej na seansie oraz kolacji) Charliego Artuaroli, który stracił smak i węch. Zarówno bohater jak i pojawiający się w filmie członkowie jego rodziny oraz winemakerzy to prawdziwe postaci, występujące w filmie pod prawdziwymi nazwiskami, grające samych siebe. Elementem fikcji jest jedynie pechowa niedyspozycja Charliego, przez którą grozi mu zawodowa śmierć. Tym razem menu kolacji stanowiło odzwierciedlenie losów bohatera – zagubienia w świecie blichtru, życia pełnego chaosu i powrotu do korzeni, do prawdziwego życia i rodziny. Jako amuse-bouche podano przystawkę z jogurtu, arbuza oraz liofilizowango groszku, z kwiatami ziół oraz zielonym opłatkiem.


Po tej przystawce, każde kolejne danie było krokiem w głąb świata glamouru i luksusu: grasica z lukrecją i chipsami z małży św. Jakuba, krem migdałowy z borowikami i truflami, dzik w sosie czekoladowym z wędzona morelą, pianą jagodową oraz aloesem.


Finał – rodzinny, prosty i w swej prostocie pyszny – tort z białej czekolady i malin (dzieło Tomka Dekera, mistrza cukiernictwa, który pojawił się na kolacjach na gościnnych występach). Deser tym bardziej na miejscu, że Charlie świętował tego dnia swoje 50. urodziny.

Wyjeżdżałam z Poznania z wielkim żalem Że ominą mnie pozostałe dwa kulinarno-filmowe spotkania, że tego wieczoru nie czeka mnie żadna smakowa niespodzianka, że nie dowiem się, z kim zasiadłabym do jednego stołu. Mam nadzieję, że czeka za rok.

PS. Relacja z Kina Kulinarnego także w Teatrze Gotowania 🙂
cudowny to czas. pełen pięknych obrazów i pysznych smaków.odrobinę Ci zazdroszczę tych dwóch poznańskich dni..
PolubieniePolubienie
wygląda smakowicie, ja nawet bardzo zazdroszczę:)
PolubieniePolubienie