Wbrew pozorom, MOLØ nie wychodzi na morze, ani nawet na jezioro. Ulokowało się na skraju Parku Skaryszewskiego, przy jednej z alejek odchodzących od Jeziora Kamionkowskiego. Na razie zamieszkuje okrągły, biały namiot z werandą, na której stoją dwa białe stoliki i krzesła z kocami przewieszonymi przez oparcie. Przy jednym dwie starsze panie rozmawiają, zajadając lody z papierowych kubeczków, na drugim leży pozostawiona przez kogoś gazeta i talerzyk po ciastku.

Wchodząc do namiotu można poczuć się jak nad morzem. Białe meble, boje przyczepione do ścian, wiklinowe kosze, zbita z grubych desek podłoga przypominająca dek. Takie „nad morzem” z książek, bez stoisk z oscypkiem, tandetną chińszczyzną i rybami z mrożonki.


Na dużej tablicy, do której przymocowano okrętowy dzwonek wypisano kredą menu („Morze kawy”?). W jednej ladzie pysznią się ciasta dziadka Włodka (prawdziwa rodzina właścicieli) – śliwka bosmana, szarlotka, sernik wiedeński. W drugiej witrynie lody z rodzinnej, podwarszawskiej pracowni (jak zdradził mi potem właściciel MOLØ, pan Adam Baczyński, lody są robione z mleka przywożonego z Mazur i włoskich składników). Wzięłam whisky cream, ciasteczkowe i sorbet z pomarańczy.
Jest kawa i herbaty, podawane w papierowych kubkach, są lemoniady w stylu retro. Można zjeść naleśniki, kanapki, a rano muesli.
W MOLØ – choć to zupełnie nie mój kawałek Warszawy, nie jest mi tam donikąd po drodze, ale będę tam wracać.
MOLO
Park Skaryszewski
przy wejściu od ul. Międzynarodowej, nad Jeziorkiem Kamionkowskim
pon. – niedz. 9-21


Fajnie, że coś takiego powstało w okolicy Parku Skaryszewskiego, bo mało tam miejsc, do których można się udać po spacerze czy w jego trakcie na kawę.
PolubieniePolubienie
Skaryszak jest jedyny w swoim rodzaju, niepodobny do innych parków to i knajpka „morska”, niepodobna do innych tam pasuje. Mi też nie jest po drodze, ale póki wrzesień ciepły, będzie trzeba się wybrać.
Przemek „MrSatan” Szeląg
PolubieniePolubienie