Pamiętacie, kiedy ostatni raz oddawaliście pościel lub obrus do magla? Przygotowanie rzeczy do magla było jedną z tych zwykłych-niezwykłych czynności, świętem codzienności. Poszwy, prześcieradła i obrusy, nim powędrowały do magla, trzeba było uprać, wykrochmalić i wyszarpać. Najprzyjemniej było latem. Stałyśmy z mamą na bosaka na trawie, daleko od siebie, trzymając przeciwległe rogi obrusu. Strzepnij, złóż na pół, znów strzepnij, podejdź do drugiej osoby, złóż na pół i na pół. I kolejny obrus. Gotowy stosik zanosiło się do magla (byle tylko nie zgubić kwitka!), a po dwóch dniach odbierało zgrabny, zawinięty w ręcznik pakunek gładkich, złożonych w różną kostkę tkanin.Choć strasznie nie lubiłam twardej od krochmalu pościeli, tak ciepłego, domowego zapachu wymaglowanych rzeczy nie chciałabym zapomnieć.

Magiel Cafe chodził za mną (a raczej ja wokół niego) od jakiegoś czasu. Ze względu na polecenie znajomych oraz nazwę. Przez lata mijałam go niemal dwa razy dziennie, aż w końcu weszłam do środka. Podobnie jak nazwa, tak wystrój nawiązuje do dawnego przeznaczenia lokalu – przy wejściu wita manekin w odprasowanej koszuli z kołnierzykiem, pod sufitem wiszą wykrochmalone, śnieżno białe obrusy i prześcieradła, a ściany zdobią dziwaczne wieszaki z zaciskami i sprężynami. Retro, ale z wyczuciem, bez przesady i sztuczności. Po prostu – ktoś zapomniał zdjąć pranie ze sznurków. Magiel to właściwie jedna sala, a można znaleźć swój kąt – na podeście, na który wchodzi się po schodkach, za winklem kontuaru, przy półce z książkami (skądś je znam;-), albo w małej salce z okienkiem. Gdy wchodzę, zajęty jest tylko jeden stolik, ale nawet gdy z czasem sala się wypełnia obiadowiczami, nadal jest cicho i niespiesznie.

Menu na dany dzień (lunchowe i całodniowe) jest wypisane na tablicy; w karcie znajdują się tylko napoje. Gdy odwiedziłam Magiel, na tablicy widniały m.in. soba z warzywami w sosie sojowo-sezamowym, sałatka z pieczonymi burakami, rosół i domowa pomidorowa, naleśniki ze szpinakiem, hummusem i twarogiem. Kuchnia „śródziemnopolska”, jak piszą o sobie właściciele Magla. Zamawiam naleśniki (23 zł) – trzy rumiane paczuszki z ciasta wypełnia nadzienie z chrzanowego hummusu, twarogu oraz całych, podsmażonych z cebulką liści szpinaku. Proste, dobre, nieco inne. Uczciwe. Naleśniki polano ziołowym sosem z curry (jak dla mnie mogłoby go nie być, albo chociaż gdyby go podać w osobnej miseczce). Na deser można wziąć racuchy, kawałek tarty czekoladowej lub gofra z mascarpone i konfiturami (12 zł).

Magiel Cafe
www.magielcafe.pl
ul. Chełmska 42
(uwaga, wejście znajduje się od ul. Stępińskiej, z boku budynku; jest nieco schowane, także najlepiej popytać 🙂

Byłaś razem z Liską? 🙂
PolubieniePolubienie
No ja nie znalazłam, a mieszka już tu prawie rok :))
Małgosia czemu nie mówiłaś że będziesz??
Przecież to trzy chwile ode mnie :]
PolubieniePolubienie
Swietne zdjecia ;))
zachecaja, szkoda, ze dla mnie tak daleko …
PolubieniePolubienie
Za twa miesiące wracam na chwilę do Polski- Warszawy. Dzięki a ten wpis 🙂 z chęcią sie tam wybiorę, szczegolnie te gofry z mascarpone do mnie przemawiają 🙂
Krysia
Codziszjemnasniadanie.tumblr.comp
PolubieniePolubienie