Kraków w biegu

Było zupełnie nie po krakowsku – w biegu.

Po pięknego kwiatka pędź do okrąglaka
Po pięknego kwiatka pędź do okrąglaka

Zabrzmi to dziwnie, ale Kraków, tak dobrze znany wielu osobom, dla mnie jest nadal terra incognita. Niby turystyczna mekka, a mi zawsze do niego nie po drodze.
W Krakowie byłam ostatni raz z cztery lata temu. Przez 5 godzin. Dworzec, rynek, spotkanie z dworca przez Rynek do starej kamienicy, spotkałam Bardzo Ważnego Pana i już biegłam na dworzec, by w pociągu wracającym do Warszawy pisać tekst do jutrzejszego wydania gazety. Podobnie było tym razem – w biegu, mimo, że niemal przez trzy dni. Ale zawsze znajdzie się kwadrans czy pół godziny, by uszczknąć coś z miasta. Np. Lulu Living – znajdujący się nad prze-krakowską kawiarnią sklep z bibelotami, w którym można się napić kawy lub prosecco. Albo, z zupełnie innej bajki, Cocę – „dziuplę” z prostą sycylijską kuchnią. Na plastikowych talerzykach zjemy tu pastę alla norma (bakłażan + ricotta),  calzone w delikatnym cieście, placek z pepperonatą oraz hedonistyczne cannoli (dwa wystarcza za cały obiad).

„Leave the gun, take the canolli” – Coca na ul. Kupa

Obowiązkowe lody na Starowiślanej (niezłe, ale jakoś nie zachwyciły). Zazie – małe francuskie bistro, w którym zjesz świetny, sycący quiche, obserwując przechodniów. Ja wybrałam ten z suszonymi pomidorami i kozim serem, a do tego porcję sałaty z mistrzowsko ukręconym vinaigrette. Było w biegu, więc nie zdążyłam zjeść deserowej brioche z creme anglaise, więc powtórna wizyta jest wskazana

Zazie Bistro na ul. Św. Jóżefa
Quiche z kozim serem i suszonymi pomidorami w Zazie Bistro na ul. Św. Józefa

A potem nie będziesz mogła się oprzeć letnim owocom, popakowanym w małe pudełka, sprzedawanemu na Placu Nowym. A na koniec burger i frytki w Love Krove i pierwsza połówka meczu z przypadkowo spotkanymi znajomymi z Warszawy.

Love Krove + Radar Gallery
Love Krove + Radar Gallery – ci, co się znają, mówią, że na Burgery w KRK to właśnie tu

Moja niezastąpiona A. ma całą listę adresów, które powinnam odwiedzić i których powinnam unikać. A może Wy macie jakieś krakowskie adresy godne polecenia, sprawdzenia i skosztowania? Następnym razem.

Stragany z warzywami na Placu Nowym
Lato na straganie
Prze-krakowski Cafe Kamelot
Prze-krakowski Cafe Camelot

Więcej krakowskich zdjęć na fanpage’u Minta Eats na Facebooku

Krakowskie Adresy

Lulu Living Concept Store
www.lululiving.pl
św. Tomasza 17 (I piętro, nad Cafe Camelot)

Coca Typical Sicilian Food
ul. Kupa 3

Zazie Bitstro
www.zaziebistro.pl
ul. Józefa 34

Love Krove  & Radar Gallery
www.facebook.com/lovekrove
ul. Brzozowa 17

7 komentarzy Dodaj własny

  1. aż się chce pojechać na wycieczkę:))

    Polubienie

  2. czarny.katamaran pisze:

    Lovekrove kiedyś, w ramach nowości, zachwycało, ale obecnie dopada ich trochę, szczególnie po zmianie miejsca, rutyna i zmęczenie materiału. Na burgery w Krakowie to tylko do Moa.

    Polubienie

    1. mminta pisze:

      @czarny.katamaran -o, dzięki za cynk, kolejny pretekst do wycieczki „na spokojnie”. Ja w Krovie frytkowałam, ale towarzysze, nie narzekali, a potrafią:-) Brany był z tego z pamiętam Pierre w wersji mini. Ale Moa (przynajmniej menu) brzmi ciekawie, tak więc – wpisane do kajecika:-)

      Polubienie

  3. idol pisze:

    i jeszcze powinna sie znaleźć na liście LUMINAA…nowe miejsce na ul. kupa24/2…na razie chyba mało osób wie o tym miejscu…bardzo nowoczesnym, odbiegającym całkowicie od tego co jest na Kazimierzu ale z jak cudownym azjatycko europejskim jedzeniem! placki z kapusty i pora lub naleśniki z porzeczkami na śniadanie, krewetki, sajgonki z kaczką czy cudowna zupa rybna! miejsce z ogromnym potencjałem i mam nadzieje ze niedługo będzie o nim głośno bo mają się czym chwalić. serdecznie polecam… no i kaczka karmelowa jakiej nigdy nie jadłem. mniammm

    Polubienie

  4. lifeofmysoul pisze:

    Kraków jest super. Mieszkałam tam ostatnie 4 lata. Polecam restaurację Warsztat na Kazimierzu, obok Placu Nowego 🙂

    Polubienie

  5. ekaloria pisze:

    Kiedyś dawno temu (ale to już lata) wyśmienite jedzenie w Krakowie było w restauracji korsykańskiej Paese na Poselskiej. Dość drogo, prosto podane, ale na poziomie orgazmu gastronomicznego. Rujnowaliśmy się tam regularnie i zawsze to było duże święto. Potem, byłam tam po dłuższej przerwie i jakoś takoś było średnio. Ciekawe jak jest teraz… Przy najbliższej okazji też sprawdzę.

    Jeśli chodzi o takie mniej odświętne rzeczy to w Krakowie gdziekolwiek się wejdzie jest ww miarę przyzwoicie. Warto po prostu eksplorować. Jak się człowiek sam nie prosi o kłopoty, to ciężko się natknąć na coś nieakceptowalnego, a czasem można znaleźć swoją perełkę. W Warszawie w przyzwoicie wyglądającym miejscu można dostać taki koszmar na talerz, że bez namiarów i wywiadu boje się gdziekolwiek na ślepo tu chodzić, mieszkam tu już dobrych parę lat (wcześniej właśnie w Krk) i nie uciekam stąd w weekendy.

    Polubienie

  6. mamjakty pisze:

    Zawsze spakowała mi kuchnia włoska w Carlito na Floriańskiej. Niestety od dłuższego czasu jest nieczynne – mam nadzieję, że to tylko remont…

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.