Karczochy poznałam najpierw w książce, nie pamiętam jakiej. Pewnie zapytałam się mamy, czym są. Albo wykorzystałam okazję do sięgnięcia po tom encyklopedii. Przy odrobinie szczęścia zapisana maczkiem definicja odesłała mnie do barwnych tablic wydrukowanych na kredowym papierze. Grzyby, egzotyczne ptaki, wielobarwne motyle. Te lubiłam najbardziej. Na innych była mapa nieba, na jeszcze innych – flagi państw, w tym tych, które dzisiaj już nie istnieją. A encyklopedia nie wydaje się tak niezbędnym elementem domowej biblioteki.

“Możesz użyć Google.”
“Musisz wiedzieć, czego szukać. W tym cała rzecz. Nie możesz już przeglądać.”*

W encyklopedii na pewno nie było napisane, że jedzenie karczochów to zajęcie wymagające czasu. Nie chodzi o ich przygotowanie – karczochy, po przycięciu czubka, można po prostu ugotować na parze lub owinąć w folię i upiec w całości. Czasu wymaga sama konsumpcja. Odłupywanie liścia po liściu, wyłuskiwanie zębami orzechowego miąższu, wymuskiwanie kawałkiem chleba ostatniej kropli aromatycznej oliwy. Aż do serca. Namaszczenie, z jakim się je konsumuje, przydaje karczochom arystokratycznego charakteru. Ale ich smak kojarzy się ze stołem z nieoszlifowanych dech, starym nożykiem do warzyw i nadmiernie opalonym nosem.

Karczochy jadłam kilka razy w restauracji, kilka razy zrobiła je mama podczas naszych wspólnych wakacji we Włoszech. Raz zdarzyło mi się je wieźć samochodem z Barcelony – pełne dwa kilogramy szmaragdowych kwiatów. Teraz kupuję je u Pana Ziółko lub od Majlertów. Jak wspominałam – najprostszy sposób na karczochy to ugotowanie ich w całości. Ja trochę się pobawiłam i postanowiłam je upiec.

Pieczone karczochy z czosnkiem i cytryną
Składniki
6 karczochów
4-6 łyżek oliwy z oliwek
3 ząbki czosnku, pokrojone w plasterki
2-3 gałązki tymianku
1 łyżeczka skórki otartej z cytryny (opcjonalnie)
sok z 2 cytryn + 1 cytryna, przepołowiona

Nagrzej piekarnik do 180 stopni Celsjusza.
Do dużej miski nalej ok 1 litr zimnej wody, dodaj sok wyciśnięty z dwóch cytryn. Oberwij twarde, zewnętrzne liście karczochów. Odetnij ok. 1/3 czubka karczocha i posmaruj miejsce cięcia cytryną – dzięki temu karczoch nie ściemnieje. Przekrój główkę karczocha na pół lub – jeśli jest duża – na ćwiartki. Za pomocą łyżeczki wyjmij znajdujące się w środku igiełki. Posmaruj miejsca cieć cytryną. Na końcu, za pomocą obieraczki do warzyw, obierz łodyżkę karczocha, wrzuć pocięty kwiat do wody z sokiem z cytryny. Powtórz z pozostałymi karczochami.
Pokrojone karczochy odcedź, przełóż do żaroodpornej ceramicznej formy, dodaj plasterki czosnku, tymianek i skórkę z cytryny. Skrop oliwą, dopraw solą i wymieszaj, by oliwa pokryła karczochy. Przykryj folią aluminiową. Wstaw do nagrzanego piekarnika i piecz ok. 40 minut (gdy listki będą łatwo odchodzić od podstawy kwiatu, wówczas karczochy będą gotowe). Podawaj gorące, z oliwą i bagietką. Odrywaj listki i maczaj je w oliwie, a następnie, zębami wydrapuj miękki miąższ z nasady liścia. Na koniec zostaje najlepsze – serce. Oraz sterta niejadalnych, twardych listków:-)

*Wymiana zdań z 9. odcinka serialu „Newsroom” zasłyszana przypadkiem podczas pisania tego postu.