***** LOKAL ZAMKNIĘTY *****
„Slow Food Fast” – tym hasłem, będącym podtytułem do właściwej nazwy, najlepiej skwitować Lokal.Bistro. „Slow” są składniki i sposób przygotowania potraw, a „fast” – tutejsze sztandarowe danie, czyli burgery. Ale nieco inne, niż te stereotypowe, z baru szybkiej obsługi.
Lokal.Bistro to drugie, młodsze dziecko Aleksandra Barona, który od kilku lat z powodzeniem prowadzi Solec 44 – miejsce znane z ciekawej, autorskiej kuchni i niebanalnych, ale prostych dań na bazie typowo polskich składników, np. kasz, warzyw korzeniowych czy tego, że można tam zjeść grasicę (a wtajemniczeni nawet bycze jądra).
Lokal.Bistro zajął parter dostojnego Domu Polonii na Krakowskim Przedmieściu i działa od dobrych dwóch miesięcy. W wysokim, jasnym wnętrzu póki co królują proste stoły z płyty. Za barem, na którym pyszni się monstrualny ekspres do kawy, widać otwartą kuchnię. Pod ścianą czekają ustawione w piramidki ciężkie szklanki (np. na kwas chlebowy lub domową mrożoną herbatę), kieliszki (z win napijemy się tutaj włoskich kupaży, przygotowywanych specjalnie dla Lokal.Bistro w winnicy barona von Stepskiego-Doliwy, potomka dawnej polskiej emigracji a także prosecco „z kija”), kufli (niedawno do sprzedaży weszło żytnie piwo z Browaru Konstancin). A na ścianie – tablica w wypisanym menu.
Obecnie – bo menu będzie się zmieniać co trzy miesiące – zjemy tu trzy rodzaje burgerów: klasycznego, z wołowiną rasy Angus, rybnego – z wędzonym, bałtyckim dorszem (jest łowiony wtedy, gdy jest najbardziej tłusty i maślany) oraz z polskim serem camembert, nazywanym „Słupskim Chłopczykiem”. Prócz głównego składnika, burger zawiera garść zieleniny (np. listków botwinki albo mangolda), plastry pomidorów-gargameli, a burger z rybą – kiszoną kapustę z kminkiem. Poza tym kanapkę można uzupełnić o wybrane dodatki: np. plasterki bekonu ze świni złotnickiej, konfiturę z cebuli, którą dostaniemy w małym naczynku, kiszone ogórki.
Zapytany o każdy składnik, Aleksander serwuje krótką metryczkę. Bułki do burgerów to maślane pieczywo wypiekane w podwarszawskiej piekarni w stuletnim piecu przez pana Roberta. Zielenina pochodzi od Pana Jabłońskiego z ekologicznego gospodarstwa, które mieści się pod Rozalinem, a sery-od lokalnych producentów w Wiżajnach. Prócz burgerów, w Lokalu zjeść można sałaty, które są serwowane w wielkich słojach z pałeczkami domowego grissini.
Nie jestem z natury mięsożerna, więc moimi typami przy kolejnych wizytach są burger z dorszem i Słupski Chłopiec. Burgery są podawane na deseczkach, owinięte w podstemplowany arkusz papieru. Dorsz w rybnym burgerze, mimo, że wędzony i podgrzany, nie jest suchy, ale przyjemnie maślany i słony naturalnym smakiem. Do tego majonez na oleju rzepakowym o złocistym kolorze, dużo koperku, słodki pomidor i kiszona kapusta podkręcona lnianym olejem. Słupski Chłopiec (polecam domówić do niego konfiturę z cebuli) jest chyba bardziej sycący i nie daję rady rozprawić się z oboma połówkami bułki. Podczas jednej z wizyt w liczniejszym gronie, na stole pojawia się burger z Angusem i serem z Wiżajn, a jego degustator wyraża o nim pochlebna opinię. Do tego prosecco z kija (imho musujące wina pasują do wszystkiego;-) i widok na turystów, zatrzymujących się na chodniku, by pstryknąć pamiątkowe zdjęcia starówki.
Tu dygresja: Lubię wiedzieć, skądś coś jest. Nie wynika to z nieufności, ale chęci poznania osoby, która włożyła swoją prace w powstanie produktu. Oczywiście, w większości przypadków jest to niemożliwe i zazwyczaj mogę powiedzieć, że coś jest z supermarketu lub z bazaru. Ale jest kilka przypadków, gdy wiem coś więcej. Mam szczęście, że poznałam Jolę i Zygmunta, od których kupujemy ze znajomymi szparagi, Pana Ziółko od bawolich serc i mini-cukinii czy ostatnio – Basię i Mariusza z Wiżajn, od których mama przywozi świetne sery. Że z widzenia znam piekarzy z SAMu, gdzie kupuję pieczywo. Wiem, ile wkładają w swoją pracę energii i że jest ona ich pasją. Niby to nadal „tylko” pomidory, ale mniej anonimowe. Tak jest u Aleksandra. Lubię.To
Lokal.Bistro
ul. Krakowskie Przedmieście 64
Warszawa
Lokal.Bistro na Facebooku
Aaahh, uwielbiam takie miejsca. I nawet mam blisko 🙂
PolubieniePolubienie
Zapowiada się naprawdę smacznie – wpadnę jak tylko będę w Warszawie.
PS: Grasica to nie bycze jądra, tylko gruczoł, który znajduje się w pobliżu mostku/płuc u cieląt
PolubieniePolubienie
W tekście pisałam o grasicy I byczych jądrach 🙂
PolubieniePolubienie