
Nie przypuszczałam, że tak szybko wrócę na Saską Kępę. A jednak. Godzina wolnego czasu wystarczyła na krótki spacer po słonecznej Francuskiej, wypatrzenie różowych drzwi w kamienicy oraz białego psa w oknie. A nawet na wizytę w Kuchni Funkcjonalnej, krótką rozmowę z Bartkiem o harissie i zjedzenie rozmarynowego crème brûlée – najlepszego, jakie jadłam od dłuższego czasu.



