Miał być wieczór w Poznaniu, z przyjaciółmi i jedzeniem. Skończyło się jednak na Warszawie. Czasem dworzec okazuje się być dalej, niż się wydaje.
W domu czekało świeże linguine nero di sepia (świeży makaron to naprawdę fajny wynalazek; ja zazwyczaj kupuję go w Piccola Italia, a tym ostatnio próbowałam Ciao Bella – tu porcja jest w sam raz dla dwóch osób, do kupienia np. u Kubika na Koszykach), paczka krewetek i samotna cukinia czekająca na litość. Oraz ktoś, z kimś można by zjeść. Cukinia i oliwa muszą być w domu zawsze – inaczej oznaczałoby to rychły koniec świata.
Może przynajmniej uda się nadgonić z pracą. Może nie. Na razie zrobię pastę.

Czarne linguine z krewetkami, cukinią i cytryną
na dwie porcje, na niefajny dzień
Składniki:
1 opakowanie (250 g) świeżego czarnego makaronu
300 g krewetek tygrysich, obgotowanych (mrożone przelej wrzątkiem, by się rozmroziły)
1 średnia cukinia
1 szalotka
skórka otarta z 1/2 cytryny
2 łyżki oliwy
50 ml białego wina
czarny, świeżo mielony pieprz
sól morska
świeża pietruszka
płatki chili

Szalotkę obierz i drobno posiekaj. Cukinię umyj, osusz, pokrój wzdłuż na paski o grubości 2-3 mm, a następnie w poprzek, by otrzymać wąskie słupki.
Na patelni rozgrzej oliwę, dodaj szalotkę i zeszklij. Dodaj cukinię i smaż 3-4 minuty na średnim ogniu. Dodaj krewetki, podlej winem, dopraw skórką z cytryny oraz płatkami chili i smaż na średnim ogniu, aż płyn odparuje, ok. 5 minut. Dopraw sola i pieprzem. W międzyczasie ugotuj makaron w osolonym wrzątku (zajmie to jedynie 3 minuty).
Odcedź makaron i dodaj do krewetek, posyp pietruszką, skrop oliwą i wymieszaj. Podawaj. Nie żałuj.

—————————————

Well, it supposed to be an evening in Poznan. With friends, tad better weather and food. Well, it is not. Who would have thought that the central station is so far away.
Back at home there was black fresh linguine, some tiger prawns, lonely courgette. And someone to dine with. Lemons and olive oil are obvious in this equation – if they are not at home, it means that the world nears it’s end.
Maybe I will manage to catch up with work. Or probably not. But for now I will do some pasta.

Linguine nero di sepia with prawns, courgette and lemon
serves two, in a nasty day
Ingredients:
1 package (250 g) fresh linguine nero di seppia
300 g tiger prawns, precooked and defrozen
1 medium size (20 cm long) zucchini/courgette
1 shallot or white onion
2 tablespoon olive oil
50 ml white wine
zest of 1/2 lemon
black pepper, freshly ground
sea salt
sprinkle of chilli flakes
fresh parsley, chopped, to serve

Peel and finely chop the shallot. Wash and dry the zucchini. Cut off both ends, then cut lengthwise in 2-3 mm thick slices and then chop it cross wise, making nice little courgette sticks. Pour the olive oil over a medium size pan. Add chopped shallot and cook over medium heat until glossy. Add the zucchini, season a bit with salt and cook for 3-4 minutes. Add prawns, splash with wine and season up with lemon zest and chili. Cook for ca. 5 minutes, until prawns are nice and pink and all liquid evaporates. Season with salt and pepper. Meanwhile cook the pasta (it will take You 3-4 minutes, no more). Toss the pasta with the prawns, drizzle with olive oil and sprinkle with parsley. Serve stright away.