Cel był jeden: odpocząć, nadrobić zaległości w rozmowach, na spokojnie zgubić się w mieście, zjeść dobre rzeczy. Nic na siłę. Nawet w deszczu.


Granja Petitbo – fajne miejsce na śniadanie, lunch czy kieliszek mimosy z sokiem z hiszpańskich pomarańczy.




W pracach nad menu do restauracji Roca Moo w Hotelu OMM uczestniczył Joan Roca, a od 10 lat kuchnią zawiaduje utalentowany szef Felip Llufriu. Warto (choćby dla złotego jajka;-)





Hale targowe, to coś, czego ciągle brakuje mi w Polsce. Barcelońska La Boqueria to jedna z atrakcji turystycznych miasta, ale warto wybrać się do mniej uczęszczanej hali San Anton (obecnie w remoncie, ale i tak warta zobaczenia; same stosika przeniesiono do tymczasowych hal ulicę obok).


Bez dobrego śniadania ani rusz. Za Martą z What Should I Eat For Breakfast Today, mojej barcelońskiej insiderki, polecam Federal Cafe.



Przepięknie musi być w Barcelonie… kiedyś na pewno ją odwiedzę… i skorzystam z podanych miejsc 😀
PolubieniePolubienie