Woody Allen miał za to stwierdzić, że nigdy nie zje ostrygi. „Chcę, by moje jedzenie było martwe. Nie chore. Nie zranione. Martwe”.
– Smakują tak, jakbyś całowała morze w usta – mówi mi Luc Magnon, Francuz, właściciel niewielkiego bistra Monsieur Léon na skraju warszawskich Łazienek. – W każdej stolicy powinno się mieć gdzie pójść na ostrygi – dodaje żartem. Skrzynka bretońskich ostryg nr 3 (w skrócie chodzi o ostrygi o średniej wielkości) przybywa w każdy czwartek, prosto od francuskiego dystrybutora. Luc zachęca, aby ostryg próbować z kieliszkiem białego wina. Choć lokalik jest niewielki, zwykle do soboty nie ma po nich śladu.
Więcej o ostrygach, tym, skąd trafiają do Polski, jak i z czym je jeść w moim tekście w dzisiejszej Gazecie Wyborczej. Więcej do poczytania i do zjedzenia ode mnie w każdy weekend w Magazynie Świątecznym. Udanej lektury!
🙂 mniam co wiecej dodac:)
PolubieniePolubienie