W Sztokholmie miałam spędzić jedynie kilka godzin, zbyt mało na rozbudowane zwiedzanie miasta. Postanowiłam więc skupić się na organoleptycznym zbadaniu tematu, który mi nierozerwalnie kojarzy ze Szwecją – tematu kardamonowych bułeczek.
Zawiązane na misterne supełki, piegowate od tłuczonych nasion kardamonu, ozdobione skrzącym cukrem. Niby słodkie, a jednak pieprzne i kręcące w nosie od korzennej przyprawy. Najlepiej podjadane z kubkiem czarnej, przelewowej kawy, podczas tradycyjnej fiki.
Tu słówko o samej fice. Tak jak Anglicy mają swoją five o’clock, tak Szwedzi praktykują fikę swoją. I jest to w Szwecji prawdziwa instytucja – do tego stopnia ze czasem jest wpisywana w harmonogram dnia w firmach. Ja swoimi fikami odznaczałam kolejne przystanki spaceru po melancholijnym, wietrznym Sztokholmie, szlakiem najlepszych kardamonowych bułek w mieście. A tych po prostu MUSICIE spróbować podczas wizyty w Szwecji, obiecajcie.
Fabrique
Tu historia jest ciekawa, bo pierwszy raz bułeczek kardamonowych z Fabrique spróbowałam wiele lat temu w Londynie gdzie podówczas. Były to czasy przed wielką chlebową rewolucja, gdy piekarnie sprzedające gruboskórny chleb na zakwasie były w Londynie jeszcze rzadkością, a jedna z nich była właśnie Fabrique, zajmująca lokal w nasypie torów kolejowych. Były w niej bagietki, bochenki, brioszki, ale mnie skusiła właśnie bułka z kardamonem. Po latach spróbowałam jej ponownie, w macierzystym mieście. Fabrique wystartowała w 2008 r. i od tamtej pory w Sztokholmie otwarto kilkanaście piekarni pod tym szyldem. Fabrique szczyci się wypiekiem chleba z naturalnych składników, w tradycyjnych, wykładanych kamieniem piecach. A jedna z jej filii z nich – to się nazywa łut drożdżowego szczęścia – czekała zaraz przy moim hotelu.
Farbique
różne lokalizacje
Bageri Petrus
To będzie historia romansu z czasów Instagrama. Bo o piekarnia Petrus po raz pierwszy dowiedziałam się właśnie z tego serwisu. Choć dzielił mnie od niej spory (czytaj ok. 5 km) kawałek, wiedziałam, że muszę to miejsce odwiedzić w czasie kardamonowych peregrynacji. Petrus to jedna z piekarni „nowej generacji”, które hołdują starym tradycjom rzemiosła. Słynie z chleba oraz z croissantów, ale oczywiście też kardamonowe bułki. Oczekując na swoją kolej, można zawczasu nalać sobie kawy ze stojących na szafce termosów, a jeśli szczęście sprzyja zjeść śniadanie na miejscu, przy jednym z niewielkich stoliczków wmoszczonych w witrynę. My kupiłyśmy bułki na wynos, a na kawę poszłyśmy do mieszczącego się obok Drop Coffee – jednej z najlepszych kawiarni i palarni w Sztokholmie.
Bageri Petrus
Swedenborgsgatan 4b
Vete-Katten
Założona w 1928 r. jest jedną z najstarszych cukierni i kawiarni w Sztokholmie. Choć to miejsce zaliczane niemalże do turystycznych atrakcji miasta, odwiedzają je wciąż i sami Szwedzi. Samo „Vete-Katten” oznacza tyle co „kot wie”, czy – jak powiedzielibyśmy po Polsku „Bóg raczy wiedzieć”, Ponoć tak miała odpowiedzieć Ester Nordhammar, założycielka cukierni, gdy ktoś zapytał ją o to, jak nazwie swój nowo otwierany lokal. Inne możliwe tłumaczenie to „pszeniczny kot”, ale do ładnej kawiarnianej historii bardziej pasuje chyba pierwsza anegdota. To miejsce z tradycjami, więc kupicie tutaj i kardamonowe bułki, „duńskie” ciastka francuskie, torciki Princess oraz inne specjały rodem z początków XX wieku czy wreszcie mocno korzenne pierniczki i czekoladowe. Asortymentu rodem z początków XX wieku dopełnia stylizowany wystrój: krzesła, żyrandole, kredensy. Prócz zakupów na wynos, można tez tutaj przysiąść na ciasto, śniadanie lub lunch.
Vete-Katten
Kungsgatan 55
Które najlepsze? Dla mnie w smaku wygrały bułeczki z Petrusa. Mocno kardamonowe, maślane, odpowiednio (ale nie za bardzo) miękkie. A może Wy znacie dobre adresy na kardamonowe drozdżówki i fikę w Sztokholmie? Podzielcie się nimi w komentarzu!
Wpis dedykuję Kamili, mojej sztokholmskiej przewodniczce i najlepszej towarzyszce bułczanych badań terenowych!
Jeden komentarz Dodaj własny