Coś wisiało w powietrzu, to pewne. Dochodziły nas sygnały z Chin, ale to pewnie zbyt daleko, by ktoś mógł przypuszczać, że za chwilę w podobny sytuacji znajdzie się Europa. Potem problem zawitał do Włoch, coraz bardziej paraliżując miasta na północy kraju. Mam wrażenie jednak, że nawet w tym momencie wiele osób nie przypuszczało,co stanie się w ciągu najbliższych kilku tygodni.
Pandemia koronawirusa to sytuacja bezprecedensowa, coś, czego nie pamięta wielu z nas. Ja na pewno nie pamiętam. Nie pamiętam też, bym trzy weekendy z rzędu była w domu (ba, bym przez trzy tygodnie z rzędu była w jednym kraju!), bym tak często gotowała sobie obiady, bym widziała tak wiele zamkniętych lokali – sklepów, kawiarni, restauracji – na mieście. Dzisiaj rano znajomy wysłał mi zdjęcie nieba nad Europą – pięć samolotów w powietrzu, zamiast, pewne, dziesiątek? Setek?
Po pierwszej panice przyszedł względny spokój, czy raczej rutyna. Oczywiście, każdy z nas się niepokoi – nie tylko o zdrowie, o bliskich, ale o domowy budżet, o pracę. Nie jestem ekspertką od ekonomii, nie chcę tu pisać, jak pandemia wpłynie na kształt globalnej gospodarki. Wiem chyba jednak, jak może wpłynąć na branżę restauracji, która jest mi szczególnie bliska, nie tylko zawodowo, ale i emocjonalnie. Bo często to nie tylko osoby, o których Wam piszeę z którymi dla Was robię wywiady, których restauracje odwiedzam i pokazuję tu i na Instagramie. To także znajomi, ludzie, które podziwiam za to, jak zmieniają lokalną kulturę gastronomiczną. Dzięki którym życie jest – jakkolwiek to tandetnie zabrzmi – nieco smaczniejsze. Gastro to trudny biznes, często opierający się na zysku (nie tak dużym) z codziennych obrotów (więcej o tym, w przystępny sposób opowiedział Tomasz z Alewino.pl) . Na mocy decyzji premiera, by zminimalizować tempo wzrostu liczby zakażeń, restauracje w Polsce zostały zamknięte do odwołania, a jedyna formą działalności, jaką mogą uprawiać jest take away. Wiele restauracji, które nigdy nie oferowały dań w dowozach, zdecydowało się na ich wdrożenie – by zarobić cokolwiek. Nie ma się jednak co łudzić, że to tylko odrobina tego, co zazwyczaj restauracja może zarobić – bo przecież wino, kawa, herbata i tak dalej. Podobnie z kawiarniami, gdzie przecież przychodzi się nie tylko po kawę, ale by posiedzieć, zamawia jedną, druga, ciastko, może potem lemoniadę. Mogłabym wymieniać. Dlatego to właśnie restauracje jako pierwsze i od razu bardzo mocno odczują skutki ich zamknięcia. A straty, choćby z trzech tygodni, będą dla nich odczuwalne przez miesiące. A mogą nawet je pogrzebać. “It’s f*#king awful” – przeczytałam w jednym z artykułów dotyczących sytuacji restauracji w USA. Taki tekst dotyczy chyba każdego z krajów.
Wiem, że wszyscy stoimy teraz przed wielkim znakiem zapytania, nie do końca wiemy, co się dzieje i ile to potrwa. I że domowe budżety wielu z nas odczują obecną sytuację. Mój też.
I że to nie nastrój, nie pora na kawki, kolacyjki, ciasteczka, śniadania na mieście – bo nie ma nawet na to nastroju.
Ale właśnie – to restauracje, to podawane w nich jedzenie tak często nam ten nastrój polepszają, umilają najfajniejsze momenty w życiu. Często to nasze hobby, dla niektórych – pasja. Coś, czego pewnie wielu z nas nie chcielibyśmy stracić na zawsze.
Zwłaszcza, gdy widzę, jak wiele restauracji włączyło się – mimo swojego położenia – w akcje pomocy lekarzom, wysyłając służbom medycznym posiłki, pomagając, jak mogą. A jednak dzielą się tym, co jeszcze mają, z tymi, którzy tego potrzebują.
Co możesz zrobić dla ulubionej kawiarni i restauracji? Sporo!
Kupuj loklanie
Musisz kupić jedzenie? Tam, gdzie to możliwe, zamiast supermarketu wybierz np. lokalną piekarnię. Raz, że chleb lepszy, dwa – pomożesz lokalnemu biznesowi, a nie międzynarodowej korporacji. W Warszawie chleb kupisz np. w Aromat, Charlotte, Rano, Cała w Mące, Supperlardo, Kukułka, Pochlebne.
#supportlocal
Zamów z restauracji. Zjedz w domu.
Wiem, że to nie moment, gdy każdy zaczął nerwowo obserwować stan konta w banku. I brak nastroju na myślenie o kawkach i ciasteczkach na mieście.
Jednak właśnie to jedno ciastko czy jedna pizza, ramen, jaką zamówicie sobie przez ten czas, dla urozmaicenia makaronowo-kaszowej diety, ma znaczenie. Pomoże ulubionej restauracji choć odrobinę. Zgodnie z opinią ekspertów, prawidłowo przygotowane jedzenie oraz dostarczone jedzenie nie stwarza ryzyka zakażenia. Firmy takie jak Glovo, Pyszne.pl czy Uber Eats wprowadziły opcję dostawy bezkontaktowej. Wystarczy potem tylko pozbyć się opakowań, UMYĆ RĘCE, przełożyć na nasze naczynia i zjeść. Możesz też odebrać ulubione jedzenie osobiście – zachowując oczywiście odstępy w kolejce do okienka. Nie musisz codziennie, możesz raz na tydzień. Ziarnko do ziarnka!
Take away – Daj znać innym
Nie chcesz akurat korzystać z opcji take away? Daj znać znajomym, że Wasza ulubiona restauracja taką opcję przewiduje. Często w dostawy weszły lokale, które wcześniej tego nie robiły, np. w Warszawie Ale Wino czy Mąka i Woda. Niektóre zaczynają dopiero teraz (Przegryź, Forum, Moko). Kawiarnie, które dowożą ziarna pod dom (The Fat White Coffe). Podziel się info na Facebooku, Instagramie – może pomożesz w ten sposób znajomym, którym znudziło się domowe gotowanie, którzy nie mogą z domu wyjść, albo skończyła dobra kawa? Podziel sie informacją na Instagramie, faceboooku, Dzielnicowej grupie na fejsie.
A przy okazji pomożesz restauracji.
Kup Voucher na przyszłość.
Wiele lokali albo już to oferowało, albo zaczęło wprowadzać. Kup voucher upominkowy na przyszłą kawę, obiad, lunch, kiedy to wszystko się skończy i znowu będzie można wrócić do ulubionych miejsc. W Warszawie vouchery sprzedaje m.in. Stor (jakie ładne!), The Cool Cat (jakie crazy!) czy Lukullus (fancy<3). Niektóre lokale sprzedają vouchery na Zrzutka.pl – sprawdżprofil ulubionej knajpy na facebooku, czy tego nie robi. Vouchery dla restauracji pojawiły się także w apce Finebite
Napisz recenzję
To nic nie kosztuje, owszem, nie wspomoże kasy lokalu, ale da sygnał,że o nich myślisz, zechcesz do nich wrócić. Byłeś tam przed epidemią? Wrzuć na Facebooka czy Instagram zdjęcie z ostatniej wizyty, oznacz miejsce, napisz rekomendację – tak, by właściciele lokalu to zobaczyli.
Wróć!
Gdy już bedzie to możliwe i bezpieczne, a także pozwola Ci na to Twoje zasoby finansowe – wróć do ulubionego miejsca. Restauracje nie istnieją bez gości!
Jesteśmy w tym wszyscy. I każdy z nas może pomóc.
Zatem – teraz zostajemy w domu, by jak najszybciej wrócić do knajp. I normalności.

Jeden komentarz Dodaj własny