Z radością obserwuję, że w mieście przybywa malutkich sklepików (lub stoisk) oferujących przysmaki z różnych stron świata. Takich małych dziupli, w których można by kupić coś innego, niż na regałach z „kuchniami świata” w hipermarkecie. Ostatnio, udawszy się do centrum handlowego w celach zupełnie nie spożywczych (druga bateria do aparatu i uszczelki), natrafiłam na stoisko…