– Jeszcze kilkadziesiąt lat temu homary były u nas, w Nowej Szkocji, jedzeniem „biedoty”. Odławiano je z morskiego dna i rozsypywano żywe na polach, by użyźnić glebę – opowiada Seadon gdy w piątkowy poranek jedziemy na bazarek pod Halą Mirowską po ostatnie produkty potrzebne do wieczornej kolacji. Na liście jest semolina i liście kalarepy –…