Codziennie do domu wracam z czymś zielonym. Z papierową torbą wypchaną liśćmi rukoli i młodej botwinki. Albo z pękiem tulipanów, które widywać będę tylko rano i późnym wieczorem. Bez opamiętania kupuję młode, ale dzielne krzaczki ziół – mimo, że nie mam gdzie ich sadzić. Ale oprzeć też się nie mogę. Na razie w miseczkach zamieszkała…