Sztokholm: co i gdzie zjeść

Sztokholm to miasto idealne zarówno na krótki, weekendowy wypad, jak i na kilka dni. W zależności od tego ile mmy czasu, można poznawać go kawałkami, wgryzając się poszczególne dzielnice, lub – gdy pozwoli na to czas – zapuścić na otaczające miasto wyspeki. Niezależnie od tego, na ile traficie do Sztokholmu, jedno jest pewne – głodni z niego nie wyjedziecie!

Na śniadanie

Francuzi zaczynają dzień od croissanta,  a Szwedzi od cynamonowych lub kardamonowych bułek. I ABSOLUTNIE nie wolno ich sobie w Sztokholmie odmawiać.
O najlepszych miejscach na kardamonowe bułeczki pisałam w osobnym wpisie:
Sztokholm: Najlepsze kardamonowe bułeczki

Petrus Bageri
O nim pisałam już w poście drożdżówkowym, ale szczególnie polecam miejsce śniadaniowo, nie tylko na kardamonowe bułki, ale też proste opcje takie jak kanapki czy owsianki.
Petrus Bageri, Swedenborgsgatan 4b

Pom och Flora
Zapewne jedno z najbardziej „zinstagramowanych” miejsc śniadaniowych w Sztokholmie. Na szczęście, na wyglądzie podawanych dań się nie kończy, a za miłą dla oka formą idzie też treść. Pom och Flora ma w Sztokholmie dwie filie, ja odwiedziłam lokal w Vasastaden.
karta śnaidaniowa jet na tyle bogata, że chyba każdy znajdzie coś dla siebie – są i owsianki i granole i kanapki, jajka na kilka sposobów (no i oczywiście kardamonowe bułeczki). Mając przed sobą długi dzień, zdecydowałam się na kanapkę z awokado i ubitą fetą na firmowym razowcu oraz granolę kurkumową z pieczonym rabarbarem. Zwłaszcza ta druga pozycja bardzo mile zaskoczyła orzeźwiającą kwasowością, słodyczą oraz nutami kurkumy.
Pom och Flora, Odengatan 39, Bondegatan 64

Café Pascal
To dobre miejsce dla tych, którzy nie wyobrażają sobie śniadnia bez dobrej kawy. Pascal to jedna z popularniejszych trzeciofalowych kawiarni, ale o mocno rozbudowanym menu. Granolee (ja zjadłam z prażonymi jabłkami i solonym karmelem), firmowe wypieki, kanapki, tarty (miejsce jest tez dobre na lunch). Dobre miejsce, by przysiąść z laptopem, pochylić na moment nad mapą miasta lub poczytać magazyn.
Cafe Pascal, Norrtullsgatan 4

Na kawę:

Drop Coffee
Jedn z najbardziej (o ile nie najbardziej?) znanych mikropalarni kawy ze Sztokholmu. Kaw na firmowych ziarnach można napić się w akuratnej kawiarni, usytuowanej – cóż za przyjemny zbieg okoliczności – blisko piekarni Petrus. Drip, aeropress, flat white – name it, you have it. Do tego kilka ciast czy kanapek.
Drop Coffee, Wollmar Yxkullsgatan 10

Johan & Nyström
Usytuowana nieopodal Drop Coffee, kawiarnia o zupełnie innym stylu – i kawy, i atmosfery. Jeśli nie Drop, to zajrzyjcie tutaj.
Johan & Nyström, Hamringevägen 1

Na lunch i kolację:

Speceriet
Młodszy brat jednogwiazdkowej restauracji Gastrologik, słynącej z powściągliwej, nowoczesnej kuchni. Speceriet to miejsce bardziej na luzie, którego przestrzeń zamyka się właściwie w jednym, niewielkim pomieszczeniu z prstymi stołami. Codziennie, w porze lunchu proponowane jest inne danie (opcja mięsna lub wege, menu jest ujawniane codziennie na stronie oraz na instagramie) i deser, w cenie 145 koron, co jak na Sztokholm nie jest zbyt wygórowaną kwotą. Wieczorem w Speceriet w ruch idzie pełna karta, zbudowana na typowo nordyckich składnikach. To fajne neo-bistro, z ciekawą, dopieszczoną (no jednak gdzieś za ścianą jest ta gwiazdka) kuchnią oraz nieformalna atmosferą. Zachwyciły mnie „tortille” z ciasta na słodzie, z lekko grilowanym, rozpływającym sie niczym masło łososiem, emulsją z czosnku niedźwiedziego oraz różnorakim, polnym zielskiem oraz burak z kwasną śmietaną i ikrą z taszy. Do tego ciekawa karta win. Chętnie przeniosłabym je do Warszawy.
Speceriet, (lunch 11.30-14; kolacje 18-22), Artillerigatan 14


Fotografiska
Restauracja mieszcząca się w muzeum Fotografiska (o którym później), do której wstęp ma się stety-niestety tylo po zakupie biletu. W porze obiadu proponowane jest prostsze menu, natomiast wieczorem – menu degustacyjne oraz menu a’la carte. Szef kuchni Fotografiski, Paul Svensson, jest wielkim orędownikiem koncepcji no-waste, a swoją kuchnię określa jako kuchnię „nowej świadomości”. Tym, co wyróżnia Fotografiskę, jest podejście do kwestii mięsa w menu; większość dań jest wegetariańska lub wegańska, a mięso – zamiast pełnic kluczową rolę, mięso (lub rybę) można zamówić jako „side dish”.
PS. Więcej o „Fotografisce” pisałam swego czasu w magazynie Kukbuk, opisując „warzywnocentryczne” restauracje Sztokholmu.
Fotografiska, Stadsgårdshamnen 22

Bar Agrikultur
Odznaczony wyróżnieniem Bib Gourmand Michelin Bar Agrikultur to młodsza i zabawniejsza odnoga jednogwiazdkowej restauracji Agrikultur. Bar to właściwie gin bar, którego chlubą są giny wytwarzane we współpracy szefów Agrikultur oraz sztokholmskiej mikrogorzelni. Efektem są alkohole produkowane w krótkich seriach, aromatyzowane oryginalnymi kompozycjami ziół, przypraw i owoców. Dlatego, zamiast fikuśnych koktajli, barman zaproponuje nam, by ginu spróbować sauté, ewentualnie na lodzie lub z najprostszym tonikiem. Także z myślą o ginie stworzono tutejsze menu. I jak dla mnie stanowi ono równie ważny powód by tu zajrzeć. Serce zdobyły lekko zasalane (ale nie małosolne) ogórki z crème fraîche, miodem oraz rzeżucha (kto lubi gin z tonikiem, ogórkiem i pieprzme, ten zrozumie), czy lekko grillowane szparagi z domową ricottą i topinamburem.
Bar Agrikultur, Skånegatan 79

Sałaty z gorącym beurre blanc i ikrą z taszy

Adam / Albin
Restauracja, do której mam nadzieję wrócić niebawem. Ciekawie urządzona, bo składająca się z „przedpokoju” z wysokim stołem, przy którym można poczekać na swoją rezerwację lub zjeść kilka pojedynczych snacków do kieliszka wina. W głównej jadalni czekają do tradycyjne stoliki lub długi, wspólny stół, z którego rozpościera się widok na wydawkę. Do wyboru są dwa rodzaje menu degustacyjnego – pięciodaniowe, które można skomponować sobie samemu lub 10-daniowe menu omakase, o zawartości którego decydują szefowie kuchni.
Adam / Albin wpisują się w kategorię nowoczesnej, nordyckiej kuchni, ale z mocno autorskim sznytem. W ramach ciekawostki wspomnę, że właściciele mają też w Sztokholmie małą ramenownię – a założyli ją, bo … nie mogli nigdzie zjeść dobrych, japońskich klusek!
Adam/Albin, Rådmansgatan 16

Volt
Jednogwiazdkowa restauracja, wpisująca się w nurt „new nordic cuisine”. Mnie ujęła przede wszystkim mocnym wykorzystywaniem dzikich roślin oraz ziół. A do tej pory wspominam smak „bukiecika” z różnych jesiennych sałat z kozim serem, lodów z redukcją z soku z brzozy  czy naleśnika z grochu. Oraz naparów, które samemu można sobie skomponowac na finał kolacji.
PS. To właśnie tutaj przeprowadziłam wywiad z Lisen Sundgren, szwedzką ekspertką w dziedzinie wykrozystania dzikorosnących jadalnych roślin.)
Volt, Kommendörsgatan 16


Frantzén
Jedyna w Szwecji trzygwiazdkowa restuaracja. I nie tylko z tego powodu wyjątkowa. Więcej o wizycie w niej w kolejnym poście.
Frantzén, Klara Norra kyrkogata 26,

Przegrzebki z kwiatem imbiru
Restauracja Frantzén

Inne miejsca, które warto odwiedzić: Oaxen Slip (lunche i kolacje; to wnętrze!), Lilla Ego (kolacje), Agrikultur oraz restauracja Sprit Museum i obowiązkowo muzealny bar!


Co zobaczyć?

Nie samym jedzeniem człowiek żyje (niespodzianka). Dlatego, gdzieś między kardamonową bułką, a kolacją w gwiazdkowej resauracji, warto wcisnąć przynajmniej te dwa miejsca:

Moderna Museet
Świetne muzeum sztuki nowoczesnej, z bogatą ekspozycją stałą (Matisse, Duchamp, Picasso) oraz ciekawymi wystawami czasowymi.
Moderna Museet, Slupskjulsvägen 7-9

Fotografiska
Muzeum-galeria fotografii, chyba najlepsza tego rodzaju instytucja, w jakiej zdażyło mi się być. Wystawy (równolegle odbywa sie kilka), zmieniaja się regularnie i dość często, więc pewnie przy kolejnych wizytach natraficie na zupełnie inne obrazy.
Fotografiska, Stadsgårdshamnen 22

Gdzie spać?

Haymarket by Scandic
Butikowy hotel premium w samym centrum miasta, którego design z pewnością spodoba się fanom Wesa Andersona. Przestronne pokoje, świetne śniadania no i lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja (oraz niestety – cena)!

Hotel With Urban Deli
Oryginalny concept hotel stworzony z myśla o cyfrowych nomadach, który łączy się z delikatesami. Pokoje znajdą się w podziemiach, co wg. właścicieli ma gwarantować niezmącony spokój w czasie nocy (ale też może przeszkadzać osobom, które – jak ja – mają lekka klaustrofobię i lubią okna;-)). Śniadania podawane są w sali, która w ciągu dnia zamienia się w restaurację, a wieczorem – w bar. Duże lobby sprzyja sytuacjom, gdy nagle trzeba usiąść do maili. W lecie hotel wzbogaca się o bar na dachu, z którego rozpościera się piękny widok.

Które z tych miejsc najchętniej byście odwiedzili? A może znacie inne, ciekawe miejscówki w Sztokholmie?  Czekam na Wasze podpowiedzi w komentarzach oraz na fanpage Minta Eats!

PS. Sharing is caring! Jeśli spodobał Ci się ten post, podziel się nim ze znajomymi na Facebooku lub Twitterze.

2 komentarze Dodaj własny

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.