Drogi św. Mikołaju. Prezentownik 2018.

W moim domu z prezentami nie było problemu. Bo była skrzynka na listy „do Aniołka*”.

Pisane obowiązkowo przez każdego domownika (niezależnie od wieku), zaklejane, adresowane, wszystko na sto procent serio – nawet jeśli wiek piszącego kazałby sądzić inaczej. Warto było dodać rysunek, najlepiej dwa i koniecznie szlaczek wokół rantu koperty – żeby było widać, że się postarało.
Pod choinkę nigdy nie trafiało dokładnie to, o czym pisało się w liście. Przecież to byłoby zbyt łatwe, a Aniołka stać na o wiele więcej i zawsze – bazując na tych sugestiach – potrafił on wymyślić coś jeszcze lepszego, bardziej trafionego i nie do wypuszczenia z rąk.

Czasem podpytujecie mnie tutaj o książki, które czytam, o przedmioty, którymi lubię się otaczać. Potraktujcie zatem poniższy wpis jako odpowiedzi na zapytania „ jaką książkę” i „gdzie takie miseczki”.  
Pamiętajcie o jednym – nie chodzi o ilość, ale o pamięć i uwagę. I taką wyrażoną prezentem – nawet malutki – ale przede wszystkim czasem, jaki danej osobie chcemy poświęcić. Rozmowie, kawie, wyjściu na ciastko – nie tylko od święta.
No to zaczynamy.

*W moim domu św. Mikołaj pojawiał się 6. grudnia, a w Wigilię – Aniołek. Zresztą, wątpliwe, by Mikołajowi chciało sie latać w te i we wte.

Do czytania

Wiadomo. Książek nigdy zbyt wiele. A książek o jedzeniu, z których można gotować i przy których wypada jeść – to już w ogóle. Oto kilka pozycji – niekoniecznie tegorocznych – które bardzo mnie ucieszyły i które powinny ucieszyć tych, którzy znajda je pod choinką.

1. „Jedz” Nigel Slater; Wydawnictwo Filo
Niezmiennie książka, o której mówię, że jest to książka z gatunku „gdybyś na bezludną wyspę miał zabrać tylko jedna książkę o gotowaniu”. A właściwie o jedzeniu. Odnajdzie się tu i amator i zawodowiec, ważne, by był głodny, bo w małej książeczce udało się upchnąć naprawdę wiele dobra.

2. „Smak kwiatów pomarańczy”. Tessa Capponi-Borawska, Agnieszka Drotkiewicz; Wydanictwo Czarne
Książka przypominała mi moje rozmowy, jakie toczę wielotorowo z bratnimi duszami po smaku – urywane, zaczynane przez telefon, kończone na czacie. Dużo anegdot ze świata sztuki ku;inarnej i sztuki. Wskazane z kilogramem mandarynek do podjadania.

3. „Kapłony i szczeżuje” Jarosław Dumanowski, Magdalena Kasprzyk-Chevriaux; Wydawnictwo Czarne
Wywiad-rzeka o histori polskiej kuchni. Albo o polskiej historii od kuchni. Wielokrotnie zdarzyło mi się przeprowadząc wywiady z prof. Dumanowskim i każda rozmowa była dla mnie okazją do nowych odkryć i zdmień. I śmiem twierdzić, że podobnie ucieszy ta książeczka – nie tylko miłosników kuchni, ale też historii.

4. „Noma Guide to Fermentation” Rene Redzepi & David Zilber; Artisan
Przegenialna. Kropka. Trudno było się spodziewać, czym ta książka będzie – czy raczej książką typu „na stolik z kawą”, z piękymi fotografiami, ale – w praktycznym wymiarze – zdatną raczej tylko dla szefów kuchni, czy faktycznie propedeutyką technik opartych na fermentacji. Otrzymaliśmy to drugie, z klarownymi instrukcjami, ilustracjami i przepisami! Mnie ucieszyła na urodziny (pozdrowienia dla E i W <3), Was ma szanse na gwiazdkę.

5. „Ottolenghi prosto”, Yotam Ottolenghi, Wydawnictwo Filo
Tego pana polecam niezmiennie, a ta książka wytrąci z reki argumenty tym, którzy twierdzili, że aby ugotować coś z Ottolenghiego trzeba najpierw obrabować supermarket oraz sepcjalistyczne delikatesy. NAPRAWDĘ proste, ale podkręcone a to sumakiem a to wędzona papryka przepisy, w dużej części warzywne. 
PS. A tu na spróbowanie jeden z przepisów oraz nieco więcej o książce

6. „Bread is Gold”, Massimo Bottura, Phaidon
Książka w modnym (ale przede wszystim ważnym) temacie niemarnowania jedzenia. Pieknie – jak to u Phaidona – wydana, z prostymi, przydatnymi przepisami spod ręki mistrza zabawy włoską kuchnią.

7. „Kaukasis„, Olia Hercules, Wydawnictwo Buchmann
Jedna z najmagiczniejszych książek, jakie wpadły mi w ręce. Po ciepłej domowej „Mamuszce”, mamy w rekach ksiażkę nieco zadziorną, szorstką, pachnącą wiatrem i niby nie tak odległymi, ale mało znanymi krainami. Dużo egzotycznych, ale prostych przepisów kaukaskiej „cocina povera”. Gdybym nawet znalazła pod choinka drugi egzemplarz, i tak bym się cieszyła. 
PS. Więcej o końcorocznych nowościach książkowych posłuchacie w podcaście „Drogi przez mąkę”

8. „¡Ameryka!”, Monika Mądry Pawlak, Jan Pawlak, Wyd. Ryżowe Okulary
Tomiszcze (740 stron; kto da wiecej?) dokumentujące blisko roczną podróż Jana i Moniki oraz ich dwójki dzieci przez obie Ameryki, ludzi, którcyh spotkali, przpeisy na dania, które ich zachwyciły. Piękne, prawdziwe, od serca zdjęcia i przypowiastki, od których albo chce się uśmiechnąć, albo kupić bilet na podróż albo zjeść sernik zaprawiony cachaçą. 

9. „Jamie gotuje po włosku” Jamie Olivier, Wydawnictwo Insignis.
Coś dla miłośników kuchni włoskiej, ale pragnących zgłębić ją nieco bardziej. Więcej o książce pisałam tutaj.

Jeśli nie książka, to może magazyn? A właściwie prenumerata – tak, taka staroświecka i analogowa. 

10.  „Noble Rot”
Magazyn nie tylko o winie, którego wybrane numery niejednokrotnie poratowały mnie, gdy wylądowawszy w obcym mieście (np. Lyonie) szukałam fajnych miejsc do jedzenia czy na wino. Duża dawka przystępnie podanej wiedzy oraz na wskroś brytyjskiego humoru.

11 . „Fare”
Ukazujący się dwa razy do roku magazyn, jeden z najlepszych podróżniczo-kulinarnych, niezwykle multisensoryczny, pozwalający niemalże dotknąć tego, o czym się czyta. Każdy numer, to inne miasto. W najnowszym : Seul.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Do jedzenia (i na jedzenie)

Ceramika „Made in Poland”
To jedna z tych mód, które mnie naprawdę cieszy, bo  wspiera rozwój małych, rzemieślniczych pracowni i stojących za nimi utalentowanych osób. rzeczy są unikatowe, noszą znamię ludzkiej ręki i myśli i dobrze poczuja się chyba w każdym otoczeniu. Moje serce już dawno skradły: Lumo Ceramic, Fenek Studio, MK Ceramics oraz Tasja P. Ceramics (dwie ostatnie to Polki pracujące w Danii, ale wysyłające swoje rzeczy zagranicę:-),  niedawno – Mellow Fever.
W mojej opinii to też świetny pomysł na podarunek okołoświąteczny dla osoby z zagranicy, pokazujący Polskę teraz.

Na zdjęciu (od prawego górnego rogu): Tasja P Ceramjcs, MK Ceramjcs (czarki), Lumo Ceramic (talerz), Mellow Fever, FENEK Studio
Na zdjęciu, od prawego górnego rogu: Tasja P Ceramics, Lumo Ceramics, Fenek Studio

Emalia „Falcon
Kto mnie zna, ten wie, że mam zupełnie nieracjonalne zamiłowanie do naczyń emaliowanych. A moją ulubiona marką jest brytyjski „Falcon” – głównie ze względu na powściągliwość formy, brak niepotrzebnych ozdóbek, kwiatuszków i pomidorów z kalkomanii. Szczególnie często używam takich oto rynienek – jako maselniczki, naczyń na przystawki, pojemników do marynowania,foremek do pieczenia. Produkty „Falcon” kupicie m.in. w  Makutrze.

Miód od Kulmy i z serca Warszawy
Skoro do jedzenia, to wypdałoby choć jeden prezent „jadalny” . Mając na uwagę zimę,  oraz że prezenty czasem muszą daleko podróżować do odbiorców, to tylko wspomnę o moich ukochanych miodach: od Kulmy oraz z warszawskiego Pszczelarium. Te pierwsze beda prezentami da mnie (tu dowiecie się więcej o rodzinnej pasiece Kulmów), te drugie – dla bliskich spoza Warszawy.

Do picia

Kubek termiczny Asobu
Raz, że ekologicznie, dwa – praktycznie. Bo i człowiek się nie poparzy, i dłużej będzie się cieszyć ciepłota herbaty czy kawy. Warto zwrócić uwagę  na to, czy kubek ma naprawdę solidne zabezpieczenie „antywylewkowe”, bo nigdy nie wiadomo. Mi kubki czasem niestety giną (lub są ginięte), więc mogłabym je znajdować pod choinką co roku (zwłaszcza takie ładne, jak ten kubek Asobu – w dodatku nazywa się Diva :-).

Butelka termiczna
Podobnie, jak wyżej. Tym razem na wodę (bo nadprodukcji plastikowych butelek mówimy nie). Najchętniej z aluminium, bo są lekkie, a wytrzymałe. Ja uzywam z powodzeniem butelki Wink.

Kubek termiczny Asobu i butelka Wink

Kawa speciality
Wiem, wiem, kawa pod choinką trąci prezentami pokroju piżam i zestawu skarpetek – ale „bare with me!”. Bo wydaje mi się, że kawoszy taka paczuszka specjalnie dobranej kawy  małej, butikowej palarni, jako dodatek do prezentu, ucieszy bardziej, niż Mikołaj z czekolady. Można się kierować smakami (tu na pewno pomoże Wam obsługa w kawiarniach czy sklepach takich jak CoffeeDesk), czy np. wspomnieniami z wakacji (ja dlatego pewnie często wracam do ziaren z palarni La Cabra z duńskiego Aarhus; ta na zdjęciu odznacza sie słodkim posmakiem przypominającym brzoskwinie w syropie).
A do kompletu: przewodnik po najlepyszych kawiarniach „Coffee Spots Polska” – bo w końcu nie zawsze kawę pije się w domu.

Kawy speciality i przewodnik Coffe Spots Polska

Herbata Paper Tea

Nie ma co dużo mówić: dobra herbata to dobra herbata, a w zimie herbaty łaknie się jak kania dżdżu. Niestety czasem do ładnych puszeczek czy skrzyneczek trafia byle co. Inaczej jest w przypadku „Paper Tea”, gdzie jakość herbaty nie odbiega od poziomu opakowań. Sama mam szczególną słabość do ich Earl Greya i Darjeelinga.

Herbaty Paper Tea

Zestaw do dripa Hario
Nie mam w domu ekspresu, nie uważam się za kawowego eksperta i na pewno nigdy nie ogarnę robienia ślicznych rozetek na cappuccino. Ale po tym, jak rozkochałam się w delikatnie parzonych kawach w Skandynawii, zachciałam też pić taką w domu. Postawiłam na jedną, ale jak dla mnie chyba najłatwiejszą do przyswojenia i ogarnięcia w domu metodę – drip. Jedyne, co potrzeba, to lejek, filtry i ewentualnie czajniczek (można używać pewnie i normalnego czajnika, ale taki jest i ładniejszy i poręczniejszy). Skoro ja się nauczyłam, to nauczy się drippować każdy :-).

Zestaw do dripa Hario V60

Moccamaster
Na koniec prezent z gatunku „maxi” – dla tych, co wolą „raz a dobrze”, albo uczestniczą w prezentowej zrzutce. Na początku do Moccamastera byłam nastawiona sceptycznie, mając w głowie ekspresy przelewowe zapamietane z BARDZO wczesnego dzieciństwa. Ale – dobrze dobrana kawa oraz specjalny system kropelkowania wody robią jednak swoje , a kawa z tego cudacznego urządzenia okazała się nadzwyczaj smaczna.

PS. Na koniec mały prezent ode mnie i od CoffeeDesk : kod zniżkowy -30 zł  przy zamówieniu za min. 149 zł. Wystarczy przy skłądaniu zamówienia wpisać kod „MINTAEATS” (kod jest ważny do końca roku, ma charakter  jednorazowy i łączy się z innymi promocjami).

Po jedzeniu 🙂

Kategoria równie dobrze mogłaby się nazywać  „z mojego listu do Aniołka”. Kimono, o takie, od Yellow Meadow. Made in Poland i made z pomysłem. Na poranne parzenie kawy, na zalegnięcie z książką na kanapie. Byłam grzeczna (trochę;-))

Tuż przed Gwiazkda, garść pomysłów na prezenty do jedzenia i po jedzeniu.

Czy ten wpis okazał się dla Ciebie przydatny?  Jesli tak, podziel się nim ze znajomymi na Facebooku – może ich także zainspiruje przed Gwiazdką.
Więcej smacznych pomysłów fanpage MintaEats i Instagramie.

Jeden komentarz Dodaj własny

  1. bfcb pisze:

    W naszym domu listy gwiazdkowe wciąż się pisze, choć progenitura już pełnoletnia. I pod choinką też znajdują się rzeczy niekoniecznie w pełni zgodne z listowymi prośbami. Ale zawsze śmiechu i zabawy przy odpakowywaniu jest sporo 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.