Roślinna uczta w restauracji Gemyse

Parku Tivoli nie trzeba nikomu przedstawiać. Zbaytkowy lunapark w centrum Kopenhagi to jeden z najpopularniejszych puntów turystycznych miasta. Jednak pewnie nigdy bym tu nie dotarła gdyby nie wyjątkowa kolacja w restauracji Gemyse, odbywająca się w czasie Copenhagen Cooking and Food Festival, bedąca hołdem dla letnich warzyw.


Gemyse (jak domyślą się ci mówiący po duńsku czy nawet po niemiecku) oznacza warzywo i taki jest przewodni temat restauracji, która od kilku miesięcy działa w ogrodach Tivoli. Nie jest to jednak restauracja wegańska ani wegetariańska, raczej – choć po polsku brzmi to fatalnie – zorientowana na warzywa, zboża, ziarna, owoce.

Mini naan z kompotem z cebuli, kaparami i płatkami róży

Bulion z wędzonego węgorza z chrupiącymi warzywami

Ten wieczór miał należeć jednak do specjalnego menu, współtworzonego przez szefa kuchni Gemyse, Christiana Brinka oraz jego gościa, Sang-Hoon Degeimbra, szefa kuchni dwugwiazdkowej, leżącej na belgijskiej prowincji restauracji L’Air du Temps (jedna z moich topowych pozycji „do odwiedzenia”, mam nadzieję, w niedalekiej przyszłości). Wybór pary nie był przypadkowy – obie restauracje mieszą się w ogrodach, a L’Air du Temps.
Leitmotifem wieczoru były warzywa z gospodartsw, z którymi współpracuje Gemyse. To była piękna kolacja, gdzie europejskie smaki grały z azjatyckimi pomysłami i estetyką.

Po podanych w ogrodzie przekąskach (chyba najbardziej ruzekły mnie mini-naany z piklowaną różą) czekała nas kolacja pełna kolorów, mocnych (głównie za sprawą wykorzystania produktów fermentacji) smaków i tekstur. Każde z dań miało charkater, dzięki czemu szefom kuchni udało się uciec od monotonii. Warzywa, a właścwie malutka, opalona kolbka kukurdzy, pojawiła się nawet w deserze (dla mnie był on może ciut za bardzo mleczny i delikatny, ale może tez kubkom smakowym anleżało się wyciszenie po mocniejych punktach menu)

Choć ta kolacja była specjalnym wydarzeniem, ale Gemyse działa codziennie. Liczyć tu można na menu składające się z sześciu dań, które serwowane są na wspólnych półmiskach, do dzielenia – zawartość półmisków zmienia się ono codziennie, bo i codziennie zmienia się zawartość skrzynek, przywożonych z gospodarstw, z jakimi współpracuje restauracja. Menu z deserami i kawą kosztuje 550 koron (można je uzupełnić o danie z ryb lub owoców morza, za dodatkową opłatą), więc jak na Kopenhagę oraz na lokalizację – nie najdrożej. W ciągu dnia Gemyse działa tez jako parkowa kawiarnia i serwuje proste przekąski (np. sałatę z falafelami z zielonego groszku albo bułeczki pieczone na patykach nad paleniskami, które rozmieszczono w zakątkach przyrestaracyjnego ogrodu.

Dziękuję Rasmusowi Palsgårdowi za zpaorszenie na ten wieczór.

Jeden komentarz Dodaj własny

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.